7 grzechów głównych początkującego wingfoilera

Pamiętam swoje pierwsze sesje: dużo wpadania do wody, trochę przekleństw i zaskakująco dużo czasu spędzonego na patrzeniu na sprzęt z myślą, czy ja w ogóle kiedykolwiek to ogarnę. Jeśli dopiero zaczynasz, pewnie popełnisz błędy. To normalne. W sumie, to chyba o to w tym chodzi. Ale wiesz, są takie błędy, które zdarzają się częściej (i łatwiej ich uniknąć) niż inne.

Slawo

4/25/20253 min czytać

Miedzybrodzie Bialskie Marzec 2025 sesja wingfoil na tle  kamieniołom
Miedzybrodzie Bialskie Marzec 2025 sesja wingfoil na tle  kamieniołom

No więc decyzja zapadła : masz zamiar spróbować wing foila.

Na początek oklaski — świetny wybór! To jest mega ekscytujące, trochę uzależniające i, cóż, potrafi też nieźle sprowadzić człowieka na ziemię. Pamiętam swoje pierwsze sesje: dużo wpadania do wody, trochę przekleństw i zaskakująco dużo czasu spędzonego na patrzeniu na sprzęt z myślą, czy ja w ogóle kiedykolwiek to ogarnę. Jeśli dopiero zaczynasz, pewnie popełnisz błędy. To normalne. W sumie, to chyba o to w tym chodzi. Ale wiesz, są takie błędy, które zdarzają się częściej (i łatwiej ich uniknąć) niż inne. Oto siedem największych, które widuję u początkujących. Może znajdziesz tu siebie — ja na pewno się w kilku rozpoznaję.

1. Ignorowanie wiatru (albo złe jego odczytywanie)

Zbyt słaby lub zbyt mocny. To jest ogromnie ważne. Wing foil ‘kręci się wokół wiatru’ wiadomo przecież, ale łatwo nie docenić, jak bardzo to istotne. Kiedyś myślałem: „E tam, jakoś to będzie.” Okazuje się, że jeśli wiatr jest za słaby, będziesz stać i machać skrzydłem jak nadgorliwy ptak. Zmęczysz się okrutnie. Za mocny? Cóż, wtedy bardzo szybko zrozumiesz, że pokora jest ważna. Sprawdzanie prognozy i nauka czytania wody to już połowa sukcesu — a może nawet więcej.

2. Zły wybór sprzętu

Kusi, żeby od razu sięgnąć po najmniejszą, najbardziej „pro” deskę. Albo próbować 1 wingiem ogarnąć całą skalę Beauforta. Brzmi znajomo, prawda? Nie trzeba będzie dużo inwestować , tudzież od razu sprzedawać po pierwszych halsach, hmm. Ale zaczynanie od malutkiej deski to jak nauka jazdy na rowerze od razu na wyścigowym modelu. Większe deski są stabilniejsze. Lepiej unoszą się na wodzie. Mniej czasu spędzisz na pływaniu za sprzętem, a więcej na faktycznej nauce. Serio, na ten „wypasiony” sprzęt jeszcze przyjdzie czas. Tutaj, aż korci aby napisać esej pompowane deski vs twarde. Napiszę w innym poście.

3. Pomijanie podstaw

Jest taka pokusa, żeby od razu przejść do lewitowania nad wodą. Rozumiem to. To właśnie ten moment „latania” nas wszystkich kręci. Ale jeśli nie opanujesz podstaw — utrzymania równowagi na desce, obsługi skrzydła, pływania lewo-prawo pod wiatr — szybko się sfrustrujesz. Czasem lepiej poświęcić całą sesję tylko na ćwiczenie wstawania z kolan i skręcania. Może nie brzmi to efektownie, ale naprawdę się opłaca. Ja zdecydowanie zbagatelizowałem szybkie wstawanie z kolan…

4. Zła postawa i pozycja

Ten błąd przychodzi niepostrzeżenie. Tak bardzo skupiasz się, żeby nie wpaść do wody, że sztywniejesz jak deska albo garbisz się, jakbyś chciał się schować przed wiatrem. Rozluźnij oraz ugnij kolana, wyprostuj plecy (no, w miarę możliwości) i patrz przed siebie. A nie na stopy. Na początku to dziwne, ale z czasem ciało samo łapie, o co chodzi. Albo prawie łapie.

5. Zapominanie o bezpieczeństwie

Przyznam się, czasem sam zapominam sprawdzić leash albo założyć kask. Ale wystarczy jeden upadek, żeby zrozumieć, po co to wszystko. Foil jest ostry. Wiatr potrafi zmienić kierunek w sekundę. Naprawdę nie warto pomijać podstaw — zwłaszcza na początku.

6. Nieproszenie o pomoc

Jest w nas coś takiego, że chcemy wszystko ogarnąć sami. Ale serio, jedna lekcja albo chociaż kilka wskazówek od kogoś bardziej doświadczonego potrafi zaoszczędzić godziny (albo dni) prób i błędów. Żałuję, że sam nie zapytałem o radę wcześniej. Niektórzy po prostu znają wszystkie patenty.

7. Zbyt szybka rezygnacja

To jest trudne. Wing foil na początku jest wymagający. Trzeba ogarnąć mnóstwo rzeczy naraz, a postępy bywają powolne. Czasem masz wrażenie, że im więcej ćwiczysz, tym gorzej ci idzie. Ale, nie wiem, jeśli się nie poddasz, nagle coś zaczyna „klikać”. Albo przynajmniej zaczyna. I to jest właśnie fajne.

No i tyle. Może uda ci się uniknąć kilku z tych błędów, a może popełnisz je wszystkie. Tak czy inaczej, to część tej przygody. Powodzenia na wodzie — i nie zapomnij się z siebie pośmiać. Ja wciąż to robię.

Mam nadzieję, że ten wpis Ci się spodoba! Do zobaczenia na wodzie !